• Centrum wiedzy
  • Rozwój biznesu
  • Czy wejście na rynek nowej firmy w czasie pandemii jest możliwe? Opowiada Katarzyna Michalska, właścicielka JUWER z Włocławka.

Czy wejście na rynek nowej firmy w czasie pandemii jest możliwe? Opowiada Katarzyna Michalska, właścicielka JUWER z Włocławka.

|3 min. – czas czytania

Czym zajmuje się firma o enigmatycznej nazwie JUWER?

Nasza rodzinna firma zajmuje się sprzedażą asortymentu BHP (odzież, obuwie, gaśnice, apteczki, okulary, szelki, hełmy, kalosze, kamizelki, nakolanniki, taśmy wygradzające, środki czystości, dozowniki, etc.) Obsługujemy zarówno pojedynczego klienta, małe firmy, ale także duże i bardzo duże przedsiębiorstwa. Nazwa JUWER to skrót od imion naszych córek: Weroniki i Julii.


Pandemia była dla wszystkich trudnym okresem, ale dla Was to z pewnością było wyzwanie i jednocześnie szansa. Jak sobie radziliście?

Nasza firma powstała 7 lutego 2020 r. Wtedy wybuchła pandemia. Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy. Nie byliśmy też pewni, czy jesteśmy na to przygotowani jako przedsiębiorstwo. Sytuacja związana z COVID-19 spowodowała, że nie zaczynaliśmy stopniowo wkraczać na rynek i budować relacji z klientami, ale musieliśmy to zrobić w jednym momencie. Ja przez kilka poprzednich lat pracowałam jako przedstawiciel handlowy , dzięki czemu miałam doświadczenie i znałam rynek oraz jego potrzeby. Pamiętam, że jak otwieraliśmy JUWER, wszędzie brakowało rękawiczek, masek, płynów do dezynfekcji , my mogliśmy stanąć na wysokości zadania i dostawy do klientów realizowaliśmy nawet kilka razy dziennie. W tym czasie pojawiło się u nas wielu nowych, dotychczas nieznanych klientów, np. domy pomocy społecznej, zakłady produkcyjne,  a nawet włocławski szpital. Początek pandemii był dla nas dużym testem, który zdaliśmy.


Pani Kasiu, widać, że własna firma to był Pani pomysł, ale tak jak Pani wspomniała prowadzicie ją rodzinnie. Kto pomaga?

Mój mąż prowadzi firmę razem ze mną. Jest na emeryturze i początkowo BHP to był dla niego nowy świat. Wcześniej zawodowo zajmował się czymś zupełnie innym. Teraz jego głównym zadaniem jest wykonywanie haftów i nadruków na odzieży roboczej. To dodatkowa usługa, jaką oferujemy.


Ktoś jeszcze tworzy zespół JUWER?

Tak, na miejscu, w naszym punkcie we Włocławskim Inkubatorze Innowacyjności i Przedsiębiorczości pracuje jeszcze Oliwia. Ja jestem jednocześnie szefem i przedstawicielem handlowym. Odwiedzam klientów, buduję z nimi relacje, dbam o dostawy towaru.


Wracając do usługi haftowania, czy to cieszy się zainteresowaniem wśród klientów?

Cieszy się to coraz większym zainteresowaniem, ponieważ odzież z logo to reklama. Szczególnie w środowisku poza firmą. To wizytówka firmy. Dlatego wykonujemy hafty, albo nadruki metodą termotransferu na folii. Zawsze kilkukrotnie sprawdzamy jak haft wygląda na danym materiale. Dostarczamy klientowi starannie przygotowany produkt. Wszystko musi być opracowane do ostatniej nitki.


Czy działacie wyłącznie lokalnie?

Mamy klientów we Włocławku, Łodzi, w Kole, Inowrocławiu. Nasz największy klient to firma z Inowrocławia – do niej w sezonie z dostawą jeździmy raz w tygodniu.


Standardowo jak długo klient czeka na zamówiony towar? I czy wszystko macie pod ręką, w magazynie?

Staramy się, aby nasze półki były zapełnione, żeby klient który do nas przyjdzie był odpowiednio obsłużony i wyszedł od nas zadowolony. Mamy podpisaną umowę z dużym klientem, który zatrudnia ponad. 2 tys. pracowników. Zaopatrujemy tę firmę w spodnie Kramp, oraz t-shirty. Musimy mieć stany magazynowe, ponieważ zamówienia z tej firmy wpadają 2, a nawet 3 razy dziennie. Wtedy staramy się tego samego dnia dowieźć towar do klienta.

Jeśli zdarzy się sytuacja, że czegoś nie mamy pod ręką, to w kilka dni organizujemy zamówienie. I wtedy albo wysyłamy towar bezpośrednio od producenta do klienta, albo dostarczamy go sami. Preferujemy to drugie rozwiązanie, bo wtedy sami budujemy i dbamy o relacje z klientem. A podczas naszej wizyty klientowi zawsze coś się przypomina i składa dodatkowe zamówienie.

Czy klienci zamawiając towar, sugerują się markami?

Rzadko się zdarza, że ktoś, kto przychodzi (klient ostateczny) wskazuje konkretną markę. Raczej mówi o rodzaju odzieży i o półce cenowej. My pytamy jaką wykonuje pracę. Jeśli chodzi o większe firmy to różnie bywa. Nie zawsze zaopatrzeniowiec, który zamawia odzież wie, jaką dokładnie powinien zakupić. Wtedy służymy pomocą. Często polecamy markę Kramp, bo wiemy, że jeśli ktoś kupi, np. spodnie Kramp, to będzie zadowolony i wróci. I my nie będziemy się za to wstydzić. Jeden zadowolony klient to pięciu następnych zadowolonych. Zdarza się też tak, że firma szuka odzieży nie wybranej marki, ale w konkretnej kolorystyce, np. pomarańczowo-szarej. Wtedy zamawiamy towar u producenta, który taką kolorystyką dysponuje, bądź szyjemy na zamówienie.


A co Pani powie o asortymencie BHP i odzieży Kramp?

Pamiętam, jak pracowałam w hurtowni BHP i wtedy poznałam Alka, Doradcę Biznesowego Kramp. Wtedy zaznajomiłam się również z Waszym asortymentem. Uważam, że szczególnie odzież jest wytrzymała. Jeśli klient przekalkuluje, że kupi pracownikowi jedną parę spodni Kramp i te spodnie wytrzymają rok lub dłużej, bo mają potrójne szwy i odpowiednia gramaturę materiału, to wtedy faktycznie jest w stanie wydać parę złotych więcej i kupić odzież z górnej półki. My sprzedajemy dużo ogrodniczek i bluz oraz softshelli Kramp, szczególnie w kolorystyce czarno-szarej. Mamy też klientów, którzy ukochali sobie półbuty i trzewiki Konin marki Kramp. My zresztą sami testujemy Wasz asortyment, a w szczególności mój mąż.

Udostępnij